Co zdarzyło się w piątek?
Mimo, że egzaminy się skończyły i zostało tylko czekać na wyniki, to nauka nadal na mnie czekała. Postanowiłam więc, że w piątek wstanę wcześniej, żeby wszystko zrobić co sobie na ten dzień zaplanowałam. Jednak wyszło jak zwykle :). Budzik zadzwonił przed 7 i chcąc nie chcąc otworzyłam oczy i pierwsze co sprawdziłam gg. Dzień wcześniej zasnęłam czekając na Pana, więc tylko odpisałam szybko na wiadomość i postanowiłam, że jeszcze trochę pośpię. Obudził mnie dźwięk wiadomości z gg mniej więcej o wpół do 8.
Kompletnie nie spodziewałam się co ten dzień przyniesie. Zwłaszcza nie spodziewałam się takiej wiadomości od Pana. Miałam zacząć ten dzień od wymierzenia sobie po 20 razów na każdy pośladek. Na szczęście nie za karę. :) Dodatkowo kolejna wiadomość zwiastowała nic innego jak spanking day. Nie był to pierwszy raz kiedy Pan postanowił, że mój tyłek będzie "wykorzystywany" przez cały dzień do niecnych celów. Dlatego szybko zaczęłam się ogarniać, żeby wypełnić pierwszy rozkaz nie zapominając oczywiście o porannych zdjęciach. Cały poranek przebiegł w zabójczej ekscytacji i wyczekiwaniu kolejnej wiadomości od Pana. Dodatkowo próbowałam cały czas się skupić na własnej pracy, a proste to nie było. Dopiero w końcu po drugiej kawie, zamknięciu yt i przede wszystkim zaprzestaniu ciągłego sprawdzania telefonu zaczęłam robić swoje. Nie wiem czemu non stop sprawdzałam telefon w nadziei, że zaraz Pan napisze, bo przecież i tak usłyszę dźwięk wiadomości 😜
Pan pisał dosyć często, za każdym razem decydując ile suczka ma sobie wymierzyć. Tyłek robił się co raz bardziej różowy. Siadanie przestawało powoli być takie samo. Dodatkowo ciągłe podniecenie sprawiało, że skupienie na nauce po paru godzinach sięgało dna, więc postanowiłam wyjść pobiegać. Chyba w życiu nie sądziłam, że ubieranie leginsów może być tak nieprzyjemne 😜 chociaż słowo nieprzyjemne trochę tu nie pasuje. W każdym bądź razie mój czerwony tyłek nie dawał za wygraną przy zakładaniu ich. Po szybkich 3 km wróciłam do domu i zajęłam się znów swoimi sprawami. Pan napisał po jakiś 40 min od mojego powrotu. I znowu się zaczęło :) Praktycznie hm "wyrok", na który cały czas wyczekiwałam zapadał co jakieś pół godziny mniej więcej. Po wykonaniu zadania od razu wracałam do robienia notatek. Najgorsze było siadanie i pilnowanie się, żeby za dużo się nie ruszać. Dlatego po kolejnej serii stwierdziłam, że leżenie na podłodze na brzuchu jest idealnym miejscem dla suczki :)
Ostatnia seria miała miejsce jakoś po 17. Po całym dniu uzbierała się duża trzycyfrowa liczba. Tyłek był czerwony i obolały, ale najważniejsze było to, że suczka nie dostawała tych razów za karę :) I suczce się bardzo taki dzień podobał, Panu z resztą chyba też, zwłaszcza jak widział gdy tyłek się czerwienił co raz bardziej. :)
Kompletnie nie spodziewałam się co ten dzień przyniesie. Zwłaszcza nie spodziewałam się takiej wiadomości od Pana. Miałam zacząć ten dzień od wymierzenia sobie po 20 razów na każdy pośladek. Na szczęście nie za karę. :) Dodatkowo kolejna wiadomość zwiastowała nic innego jak spanking day. Nie był to pierwszy raz kiedy Pan postanowił, że mój tyłek będzie "wykorzystywany" przez cały dzień do niecnych celów. Dlatego szybko zaczęłam się ogarniać, żeby wypełnić pierwszy rozkaz nie zapominając oczywiście o porannych zdjęciach. Cały poranek przebiegł w zabójczej ekscytacji i wyczekiwaniu kolejnej wiadomości od Pana. Dodatkowo próbowałam cały czas się skupić na własnej pracy, a proste to nie było. Dopiero w końcu po drugiej kawie, zamknięciu yt i przede wszystkim zaprzestaniu ciągłego sprawdzania telefonu zaczęłam robić swoje. Nie wiem czemu non stop sprawdzałam telefon w nadziei, że zaraz Pan napisze, bo przecież i tak usłyszę dźwięk wiadomości 😜
Pan pisał dosyć często, za każdym razem decydując ile suczka ma sobie wymierzyć. Tyłek robił się co raz bardziej różowy. Siadanie przestawało powoli być takie samo. Dodatkowo ciągłe podniecenie sprawiało, że skupienie na nauce po paru godzinach sięgało dna, więc postanowiłam wyjść pobiegać. Chyba w życiu nie sądziłam, że ubieranie leginsów może być tak nieprzyjemne 😜 chociaż słowo nieprzyjemne trochę tu nie pasuje. W każdym bądź razie mój czerwony tyłek nie dawał za wygraną przy zakładaniu ich. Po szybkich 3 km wróciłam do domu i zajęłam się znów swoimi sprawami. Pan napisał po jakiś 40 min od mojego powrotu. I znowu się zaczęło :) Praktycznie hm "wyrok", na który cały czas wyczekiwałam zapadał co jakieś pół godziny mniej więcej. Po wykonaniu zadania od razu wracałam do robienia notatek. Najgorsze było siadanie i pilnowanie się, żeby za dużo się nie ruszać. Dlatego po kolejnej serii stwierdziłam, że leżenie na podłodze na brzuchu jest idealnym miejscem dla suczki :)
Ostatnia seria miała miejsce jakoś po 17. Po całym dniu uzbierała się duża trzycyfrowa liczba. Tyłek był czerwony i obolały, ale najważniejsze było to, że suczka nie dostawała tych razów za karę :) I suczce się bardzo taki dzień podobał, Panu z resztą chyba też, zwłaszcza jak widział gdy tyłek się czerwienił co raz bardziej. :)
Ciekawy blog, uleglość zupełnie z innej perspektywy niż u mnie, a jednak wciąż podobne odczucia. Będę zaglądać :)
OdpowiedzUsuń