A miał być to zwykły dzień...
Pierwszy dzień tygodnia zawsze był u mnie produktywnym dniem. Mimo, że mam sporo czasu na dalsze ogarnięcie materiału to chciałam zrobić parę rzeczy już tego dnia. Jednak zapał w ogóle nie przychodził a myśli krążyły w okół dwóch rzeczy - czy może zrobić sobie dzień wolny i oddać w otchłań netlixa, czy może spróbować zrobić choć odrobinkę materiału. Jednak długo nie musiałam się zastanawiać bo Pan przysłał wiadomość z pierwszym poleceniem.
Zaczęło się od klęczenia przy kaloryferze przez 45 min. I muszę przyznać, że było to najcięższe 45 min. :) Cały czas nie mogłam się skupić na tym, żeby się nie ruszać. Wątpię, że Pan pozwoliłby mi na takie zachowanie, bo suczka powinna trwać w bezruchy w tej pozycji jaką Pan kazał przyjąć. Jednak pierwsze 15 min przebiegło na odpisywaniu szybko na wiadomości na fb. Potem odłożyłam telefon i starałam się nie zważać na to, że ktoś do mnie pisze. Było to dosyć ciężkie, bo ręce same szły do telefonu. Ale skupiłam się maksymalnie jak mogłam. Pan napisał 5 min przed końcem czasu i kazał po wszystkim zrobić zdjęcie.
Zaczęło się od klęczenia przy kaloryferze przez 45 min. I muszę przyznać, że było to najcięższe 45 min. :) Cały czas nie mogłam się skupić na tym, żeby się nie ruszać. Wątpię, że Pan pozwoliłby mi na takie zachowanie, bo suczka powinna trwać w bezruchy w tej pozycji jaką Pan kazał przyjąć. Jednak pierwsze 15 min przebiegło na odpisywaniu szybko na wiadomości na fb. Potem odłożyłam telefon i starałam się nie zważać na to, że ktoś do mnie pisze. Było to dosyć ciężkie, bo ręce same szły do telefonu. Ale skupiłam się maksymalnie jak mogłam. Pan napisał 5 min przed końcem czasu i kazał po wszystkim zrobić zdjęcie.
Kolejne zadanie nastąpiło praktycznie parę minut po skończonym klęczeniu. Na początek miałam położyć na oparciu sofy dwie rzeczy - drewnianą łyżkę i nożyczki. Pan kazał spiąć trytytkami nogi w kostkach i związać razem kolana. Dodatkowo kazał związać trytytkami ręce z tyłu. Oczywiście musiałam wszystko nagrać. Moim zadaniem było przyniesienie w ustach najpierw łyżki pod kamerę, a następnie przyniesienie nożyczek. Dopiero po ich przyniesieniu mogłam się uwolnić. Sęk w tym, że za każdym razem jakby łyżka lub nożyczki wypadły mi z ust oznaczałoby to karne razy. O dziwo jakoś łatwo to zadanie poszło. Samo wgramolenie się na sofę było troszeczkę skomplikowane, ale w efekcie suczka nie zasłużyła na karę za opuszczenie łyżki/nożyczek na podłogę. :)
Potem Pan napisał jak suczka zrobiła sobie małą drzemkę. Mimo, że najchętniej nie ruszałabym się z łóżka wciąż zaspana zwlokłam się, żeby wykonać zadanie. Oczywiście nie obyło się bez kombinowania, żeby Pan pozwolił suczce jeszcze trochę pospać. Pan kazał założyć klamerki na piersi i jedną na język. Suczka miała za zadanie ukucnąć z szeroko rozszerzonymi nogami i miała tak zostać przez 5 min. Niby krótki czas ale pod koniec już ledwo dało się wytrzymać. Dodatkowo po tych 5 minutach musiałam uklęknąć przed ścianą z rękami za głową i czekać aż Pan powie koniec.
Czekałam tak i czekałam. Pan pozwolił mi tylko zdjąć klamerkę z języka. Klamerki dokładnie 4 na każdej piersi zostały i z każdą minutą co raz bardziej przypominały o sobie. Starałam się całkowicie nie ruszać. Minęło 15 min pierwszych minut. I nic żadnej wiadomości. Klęczałam więc dalej mimo, że w duchu już chciałam wstać. Ale starałam się skupić całkowicie na zadaniu tak jakby Pan siedział sobie wygodnie na kanapie za mną i mnie obserwował. Proste to nie było zwłaszcza, że po 30 min moje piersi już w pewnym sensie błagały o litość. Skupiłam się całkowicie na zadaniu. I w końcu moje "wybawienie" się pojawiło. Pan napisał po chyba 45 min klęczenia. Sama nie wiem czy nawet nie trwało to dłużej. Pozwolił mi zdjąć klamerki co bolało strasznie. I nawet żałuje, że nie nagrałam Panu momentu jak je zdejmuje.
Pod wieczór Pan pozwolił mi wybrać. Mogłam spać normalnie w łózko, ale bez obroży lub z nią na szyi z tym, że na podłodze. Od razu wiedziałam co wybiorę :)
Komentarze
Prześlij komentarz