Służenie
Ostatnio zastanawiałam się czym jest dla mnie służenie. Robię to praktycznie codziennie i wychodzę z roli uległej tylko wtedy, gdy zajmuje się swoimi obowiązkami. Jednak i tak jakaś cząstka we mnie zostaje wtedy, bo z tyłu głowy mam zawsze świadomość, że Pan może w każdym momencie napisać.
Służyć to być zależnym od kogoś, nie decydować lub podejmować decyzje tylko wtedy gdy druga osoba na to pozwoli. To też spora ilość ograniczeń i obowiązków.
Dla mnie służba to przede wszystkim poleganie na Panu. Respektowanie Jego zdania i praktycznie pytanie się o pozwolenia w wielu kwestiach czasami nawet w tych wykraczających poza podstawową kontrolę jaką Mój Pan sprawuje.
Parę dni temu, jeszcze przed ostatnim egzaminem, moja hmm "chęć" służenia mnie trochę zaskoczyła. Wcześniej oczywiście były dni kiedy grzecznie pytałam Pana czy się swoją sunią zajmie... zdarzały się sytuacje, w których Pan się zgadzał, ale były też takie w których słyszałam "nie dziś". Pan tego dnia kazał mi czekać....co trochę zmieniało moje wieczorne plany na naukę. Jednak w głębi czułam, że Pan wie lepiej i temu zaufałam. Czekałam więc.
Skupienie się na służeniu Panu było tak hmm silne, że niesłusznie skupiając się na sobie powiedziałam Panu nie kiedy kazał, żebym zaczęła się dotykać. Brzmi to dosyć paradoksalnie. Z tyłu głowy miałam zapaloną wtedy małą żarówkę o treści "Pan żąda, sunia wykonuje". Po małym wyjaśnieniu Pan się zgodził. Nie chciałam dostać nagrody w postaci takiej przyjemności. Nie chciałam orgazmu. Chciałam tylko służyć.... Dziwnie to brzmi, ale tak to czułam. Nie liczyło się praktycznie nic innego. To, że Pan kazał potem wykonywać różne polecenia sprawiało mi cholerną przyjemność, do tego stopnia, że zrobiłam się mokra. Jednak moim celem i jednymi myślami było skupienie się na Panu... nie na tym, czy dostanę pozwolenie na orgazm lub czy będę mogła się dotknąć.
Komentarze
Prześlij komentarz