Myśli a liny

 

W końcu po wszystkich egzaminach znalazłam czas na poćwiczenie wiązań. W trakcie sesji nawet nie było na to żadnej energii... cóż mogę powiedzieć... byłam chodzącym zombie 😆. 

W niedziele po południu wyciągnęłam liny. Miałam już w głowie plan co zrobię. Związałam najpierw piersi, potem nogi i wszystko połączyłam. Dodatkowo jedna z lin przechodziła przez cipkę. Leżałam...a może raczej w połowie klęczałam z opartą głową o podłogę i wypiętym tyłkiem. Do tego na oczach miałam opaskę, w ustach knebel. 

Pozycja była o dziwo bardzo wygodna. Zrobiło mi się bardzo szybko ciepło mimo, że jeszcze przed rozpoczęciem miałam gęsią skórkę. Przez opaskę nic nie widziałam. Słyszałam tylko muzykę. Liny wrzynały się. 

Każda taka hmm zabawa jest inna. Czasami wiem od razu jak chce się związać. Są dni, że muszę szukać inspiracji, bo w głowie mam pustkę. Zawsze gdy zaczynam pojawia się duże skupienie. Nie chce żeby wtedy mnie coś rozpraszało. Chce zrobić wszystko najdokładniej i zawsze wkurzam się jak coś mi nie wychodzi.  Zdarza się tak, że mimo pomysłu lub jakiegoś zdjęcia z wiązaniem, które chce zrobić, musi dojść do modyfikacji. Z reguły przez fakt, że zabraknie liny. Niektórych wiązań nie jestem w stanie też samemu zrobić. Zazwyczaj takie mi się najbardziej podobają. 😊 Ale mimo tych ograniczeń cały proces jest zawsze ekscytujący. 

Kiedy już się zwiąże jest inaczej. Jeśli wiązanie wymaga leżenia to z reguły zakładam opaskę na oczy i włączam muzykę - ostatnio to była Lacrimosa Mozarta. Pamiętam, że na początku tej przygody z bondage skupiałam się głównie na tym, że mi nie wygodnie, że coś mnie uwiera albo gdzieś się wrzyna. 😂😂. Teraz celem jest po prostu nie koncentrowanie się na rzeczach tylko trwanie w tym wiązaniu. Owszem czasami jest nie wygodnie, ale wygoda uległej to przywilej. To trochę jak medytacja tylko czasami w bardzo dziwnych czy skomplikowanych pozycjach. Do tego z reguły nawet najmniejsze ruszenie się z przybranej pozycji powoduje większe naprężenie się lin. Wtedy nie liczy się nic innego. Myśli płyną same. Nie patrzę wtedy na zegarek... moim co prawda może dziwnym odpowiednikiem czasu jest to czy moja kotka zaczyna się już dobijać, żeby ją wypuścić z sypialni 😸. Wtedy zazwyczaj mówię sobie, że jeszcze chociaż 5 min i koniec. :)



Komentarze