Nowa mała zasada
Edging, zwany też peakingiem, to technika seksualna polegająca na
doprowadzaniu się na skraj orgazmu, zaprzestaniu stymulacji i
rozpoczęciu zabawy od nowa. Może zakończyć się na kilku powtórzeniach
lub trwać godzinami – wszystko zależy od samych osób go uprawiających
oraz ich fizycznych i emocjonalnych możliwości.
Przed poznaniem Pana, próbowałam edgingu parę razy... jednak zawsze trwało to dosyć krótko, bo nie chciałam czekać na orgazm 😆. Jednak za każdym razem kiedy miałam go w planach mówiłam sobie, żeby wytrzymać jak najdłużej.
Nie równało się to oczywiście z pierwszym edgingiem, który "wyznaczył" Pan. A było to w sumie na początku relacji i stanowiło jedno z "kolokwiów" . Jak pisałam wcześniej ... musiałam notować wtedy godziny i miejsce każdorazowej zabawy. Jednak nie trwało to parę minut .. nie było jak wcześniej, że jeślibym nie wytrzymała i doszła to bym sobie powiedziała "no cóż się nie udało". Było ciężej... starałam się bardzo pilnować, żeby nie przedobrzyć. Nie chciałam przecież dojść bez pozwolenia, bo za to kary są naprawdę surowe..
Pan tamtego dnia pozwolił mi dojść aż chyba 3 razy, bo tym całym dniu pilnowania się i odmawiania sobie mimo, że chciało się kontynuować, bo do tego zajebistego uczucia brakowało parę malutkich chwil..... Mimo tego warto było czekać nie tylko ze względu na fakt, że orgazm był silniejszy po tak długiej zabawie... ale też dlatego, że to Pan decydował o nim. Nie ja.. 😇
Można powiedzieć, że edging towarzyszy przy większości sesji, kiedy to Pan pozwala się suczce dotykać, lub bawić się wibratorem... i wiedząc, że jest blisko każe przestać, lub po prostu wciąż nie pozwala dojść. Muszę przyznać, że czasami się wtedy delikatnie wkurzam a może raczej frustruję tym ciągłym "nie", "nie możesz, rób dalej"..... ale potem to wszystko uchodzi kiedy suczka grzecznie wykonuje polecenia i na koniec zadowolony Pan powie "możesz".
Ostatnio dodaliśmy nową hmm zasadę.. i nią jest właśnie edging...😝
Cały czas obowiązuje mnie oczywiście brak orgazmu bez pozwolenia Pana.. I suczka bardzo ładnie się tej zasady trzyma, nie tylko z uwagi na sam fakt, żeby być grzeczną i posłuszną (ale kiedy ostatnim razem złamałam tą zasadę strasznie bałam się kary bo Pan był baaaardzo zły 💣). W każdym bądź razie ustaliliśmy z Panem, że 3 razy dziennie mam pozwolenie na małą zabawę... oczywiście bez finału.. wole nawet nie wiedzieć co by było gdybym doszła (bo Pan powie "mogłaś przestać wcześniej"). Trzy razy dziennie to absolutny max. Jeśli jakimś cudem wyjdzie, że suczka była aż tak zachłanna, nie upilnowała rączek i postanowiła zabawić się po raz 4 to dostanie minusa :P Ale ale to nie jest tak, że te minusy sobie będą tak gdzieś tylko wisiały... one w końcu zamienią się w karę.
Dzisiaj mija dzień drugi i ..... jest troszeczkę ciężko, bo nie wiem kiedy wreszcie nastąpi ten "upragniony" dzień, w którym Pan powie, że mogę dojść.. może być to jutro, może za 3 dni, może za tydzień... a może będę musiała czekać jeszcze dłużej....a ja wciąż codziennie doprowadzam się na skraj....
Przed poznaniem Pana, próbowałam edgingu parę razy... jednak zawsze trwało to dosyć krótko, bo nie chciałam czekać na orgazm 😆. Jednak za każdym razem kiedy miałam go w planach mówiłam sobie, żeby wytrzymać jak najdłużej.
Nie równało się to oczywiście z pierwszym edgingiem, który "wyznaczył" Pan. A było to w sumie na początku relacji i stanowiło jedno z "kolokwiów" . Jak pisałam wcześniej ... musiałam notować wtedy godziny i miejsce każdorazowej zabawy. Jednak nie trwało to parę minut .. nie było jak wcześniej, że jeślibym nie wytrzymała i doszła to bym sobie powiedziała "no cóż się nie udało". Było ciężej... starałam się bardzo pilnować, żeby nie przedobrzyć. Nie chciałam przecież dojść bez pozwolenia, bo za to kary są naprawdę surowe..
Pan tamtego dnia pozwolił mi dojść aż chyba 3 razy, bo tym całym dniu pilnowania się i odmawiania sobie mimo, że chciało się kontynuować, bo do tego zajebistego uczucia brakowało parę malutkich chwil..... Mimo tego warto było czekać nie tylko ze względu na fakt, że orgazm był silniejszy po tak długiej zabawie... ale też dlatego, że to Pan decydował o nim. Nie ja.. 😇
Można powiedzieć, że edging towarzyszy przy większości sesji, kiedy to Pan pozwala się suczce dotykać, lub bawić się wibratorem... i wiedząc, że jest blisko każe przestać, lub po prostu wciąż nie pozwala dojść. Muszę przyznać, że czasami się wtedy delikatnie wkurzam a może raczej frustruję tym ciągłym "nie", "nie możesz, rób dalej"..... ale potem to wszystko uchodzi kiedy suczka grzecznie wykonuje polecenia i na koniec zadowolony Pan powie "możesz".
Ostatnio dodaliśmy nową hmm zasadę.. i nią jest właśnie edging...😝
Cały czas obowiązuje mnie oczywiście brak orgazmu bez pozwolenia Pana.. I suczka bardzo ładnie się tej zasady trzyma, nie tylko z uwagi na sam fakt, żeby być grzeczną i posłuszną (ale kiedy ostatnim razem złamałam tą zasadę strasznie bałam się kary bo Pan był baaaardzo zły 💣). W każdym bądź razie ustaliliśmy z Panem, że 3 razy dziennie mam pozwolenie na małą zabawę... oczywiście bez finału.. wole nawet nie wiedzieć co by było gdybym doszła (bo Pan powie "mogłaś przestać wcześniej"). Trzy razy dziennie to absolutny max. Jeśli jakimś cudem wyjdzie, że suczka była aż tak zachłanna, nie upilnowała rączek i postanowiła zabawić się po raz 4 to dostanie minusa :P Ale ale to nie jest tak, że te minusy sobie będą tak gdzieś tylko wisiały... one w końcu zamienią się w karę.
Dzisiaj mija dzień drugi i ..... jest troszeczkę ciężko, bo nie wiem kiedy wreszcie nastąpi ten "upragniony" dzień, w którym Pan powie, że mogę dojść.. może być to jutro, może za 3 dni, może za tydzień... a może będę musiała czekać jeszcze dłużej....a ja wciąż codziennie doprowadzam się na skraj....
Co jeśli nie wykorzystasz tych 3 razy w ciągu dnia, przechodzą one na kolejny dzień? Super blog ;)
OdpowiedzUsuńW takiej sytuacji przepadają, niestety nie ma tak dobrze :D Te trzy razy w ciągu dnia to prawo, nie jest to obowiązek, który muszę wypełnić.
Usuń