Mała czarna koronka i pasek od szlafroka
Ostatni tydzień był pełen pewnego zamieszania przez te wszystkie zajęcia online. Pracy jest niestety więcej niż wcześniej. I tu pojawia się moje przekładanie niektórych rzeczy na późniejszy termin. Bo zamiast zrobić coś od razu czasami mówię sobie "zrób to później" - przez co dzisiaj ledwo mogę znaleźć czas, żeby choć trochę poleniuchować. :)
W tym tygodniu zmieniła się jedna rzecz. Mianowicie w końcu mam mój choker. Jest to najzwyklejsza czarna koronka, którą teraz mam na szyi praktycznie cały czas - no hmm nie licząc spania :) Można śmiało powiedzieć, że zastępuje obroże. Dodatkowo jest jedna rzecz - nikt nie wie co to oznacza. To po prostu choker, ale dla mnie jednak ma to większą wartość. I nie pozwala o sobie zapomnieć, bo cały czas czuć, że ma się go na szyi. Pan ustalił, że mogę go nosić cały czas i nie muszę się pytać o pozwolenie. Jednak jeśli coś przeskrobię to ten przywilej Pan mi zabierze i w pewnym sensie będę musiała czekać, aż znowu zasłużę.
Mimo, że nie teraz z uwagi na obecną sytuację jest zdecydowanie trudniej wszystko zorganizować Pan zdecydował, że klamerki praktycznie stanowią jedną z głównych atrakcji. 😁 Sęk w tym, że mogą być one użyte wtedy gdy suczka jest grzeczna, żeby się zabawić lub wtedy gdy trzeba suczkę zdyscyplinować. A, że jak to Pan mówi "mi smyczy zluzować nie można" to niestety ten drugi wariant zagościł ostatnio. Z tym, że wyglądało to troszeczkę inaczej. To ja tym razem tak jakby "poprosiłam o karę" mimo, że to Pan decyduje o wszystkim to mały fakt szybkiego sprawdzenia historii YT sprawił, że się na siebie trochę wkurzyłam.... może nawet bardziej niż trochę. Nie zanosiło się, że Pan sprawdzi tego dnia ile siedziałam na YT. Teraz jedną z zasad jest pilnowanie się, żeby z tym nie przesadzić, nie oznacza to, że mam wyznaczony czas np. 2h. Musze to sama kontrolować. Nie wiem czemu, ale pierwszy raz chyba czułam, że Pan musi mnie z tego rozliczyć. Po prostu czułam tak jakby jakieś wyrzuty sumienia i mimo, że mogłam następnego dnia bardziej się pilnować i zostawić tą sprawę to jakoś nie mogłam na to się zebrać. Musiałam klęczeć w rozkroku z rękami na głowie. Dodatkowo na sutkach i języku zawisły klamerki. Pan oczywiście zmodyfikował to klęczenie, bo suczka musiała pupę ułożyć nad piętami, ale ich nie dotykać. Proste to nie było, Pan kazał wytrzymać w takiej pozycji 30 min z czego 10 min z takim ułożeniem tyłka.
Kolejnym "pierwszym razem" było spanie ze związanymi rękami. I tu mogę całą winę zwalić na ....pasek od szlafroka 😆, który mnie nęcił przez jakiś czas, żeby go użyć. Ostatnio podczas sprzątania znalazłam w szufladzie linę, kto wie może któregoś dnia w akcie desperacji zostanie do czegoś wykorzystana 😆😆.... ale wróćmy do szlafroka. Podczas jednej z rozmów, Pan zgodził się żebym związała ręce tym paskiem i tak poszła spać. Oczywiście nie było to mocne wiązanie ze względów bezpieczeństwa... ale o dziwo przetrwało całą noc i dopiero około 5 rozwiązałam się całkowicie zadowolona z siebie :) Początek był ekscytujący, bo po pierwsze jeszcze nigdy tak nie spałam, a po drugie spie u rodziców, co się stanie jeśli ktoś wejdzie i zobaczy.... :) W nocy te związane ręce dawały o sobie znać gdy chciałam się przekręcić na drugi bok :P Ale zdecydowanie było warto i mam nadzieję, że Pan pozwoli to powtórzyć, może tym razem będę musiała związać jakąś inną część ciała. :)
W tym tygodniu zmieniła się jedna rzecz. Mianowicie w końcu mam mój choker. Jest to najzwyklejsza czarna koronka, którą teraz mam na szyi praktycznie cały czas - no hmm nie licząc spania :) Można śmiało powiedzieć, że zastępuje obroże. Dodatkowo jest jedna rzecz - nikt nie wie co to oznacza. To po prostu choker, ale dla mnie jednak ma to większą wartość. I nie pozwala o sobie zapomnieć, bo cały czas czuć, że ma się go na szyi. Pan ustalił, że mogę go nosić cały czas i nie muszę się pytać o pozwolenie. Jednak jeśli coś przeskrobię to ten przywilej Pan mi zabierze i w pewnym sensie będę musiała czekać, aż znowu zasłużę.
Mimo, że nie teraz z uwagi na obecną sytuację jest zdecydowanie trudniej wszystko zorganizować Pan zdecydował, że klamerki praktycznie stanowią jedną z głównych atrakcji. 😁 Sęk w tym, że mogą być one użyte wtedy gdy suczka jest grzeczna, żeby się zabawić lub wtedy gdy trzeba suczkę zdyscyplinować. A, że jak to Pan mówi "mi smyczy zluzować nie można" to niestety ten drugi wariant zagościł ostatnio. Z tym, że wyglądało to troszeczkę inaczej. To ja tym razem tak jakby "poprosiłam o karę" mimo, że to Pan decyduje o wszystkim to mały fakt szybkiego sprawdzenia historii YT sprawił, że się na siebie trochę wkurzyłam.... może nawet bardziej niż trochę. Nie zanosiło się, że Pan sprawdzi tego dnia ile siedziałam na YT. Teraz jedną z zasad jest pilnowanie się, żeby z tym nie przesadzić, nie oznacza to, że mam wyznaczony czas np. 2h. Musze to sama kontrolować. Nie wiem czemu, ale pierwszy raz chyba czułam, że Pan musi mnie z tego rozliczyć. Po prostu czułam tak jakby jakieś wyrzuty sumienia i mimo, że mogłam następnego dnia bardziej się pilnować i zostawić tą sprawę to jakoś nie mogłam na to się zebrać. Musiałam klęczeć w rozkroku z rękami na głowie. Dodatkowo na sutkach i języku zawisły klamerki. Pan oczywiście zmodyfikował to klęczenie, bo suczka musiała pupę ułożyć nad piętami, ale ich nie dotykać. Proste to nie było, Pan kazał wytrzymać w takiej pozycji 30 min z czego 10 min z takim ułożeniem tyłka.
Kolejnym "pierwszym razem" było spanie ze związanymi rękami. I tu mogę całą winę zwalić na ....pasek od szlafroka 😆, który mnie nęcił przez jakiś czas, żeby go użyć. Ostatnio podczas sprzątania znalazłam w szufladzie linę, kto wie może któregoś dnia w akcie desperacji zostanie do czegoś wykorzystana 😆😆.... ale wróćmy do szlafroka. Podczas jednej z rozmów, Pan zgodził się żebym związała ręce tym paskiem i tak poszła spać. Oczywiście nie było to mocne wiązanie ze względów bezpieczeństwa... ale o dziwo przetrwało całą noc i dopiero około 5 rozwiązałam się całkowicie zadowolona z siebie :) Początek był ekscytujący, bo po pierwsze jeszcze nigdy tak nie spałam, a po drugie spie u rodziców, co się stanie jeśli ktoś wejdzie i zobaczy.... :) W nocy te związane ręce dawały o sobie znać gdy chciałam się przekręcić na drugi bok :P Ale zdecydowanie było warto i mam nadzieję, że Pan pozwoli to powtórzyć, może tym razem będę musiała związać jakąś inną część ciała. :)
Bardzo przyjemnie się Ciebie czyta, podobają mi się opisy twoich przeżyć i na pewno będę częściej zaglądać.
OdpowiedzUsuńSuper, że blog się podoba ;)
Usuń