Wspomnienie subdropu

 

Dużo się działo ostatnio… mnóstwo wyzwań, nowych rzeczy, nowych początków. Ciągły bieg za kolejnymi rzeczami i dni wypełnione poleceniami Pana sprawiły, że rano obudziłam się totalnie nie swoja. Nie lubię tego uczucia. To takie połączenie jakiegoś niepokoju, chęci bycia z Panem, lekkiego podniecenia, które się traktuje jako coś złego. To takie uczucie, że coś by się chciało, ale w sumie nie wie się co.

Mimo, że wiem, że to nie wstyd powiedzieć o tym Panu, to z reguły przekładam ten moment. Staram się samemu “ogarnąć”. Ale czasem jest tak, że subdrop trzyma prawie cały dzień i wtedy wiem, że tylko Pan jest wstanie go przerwać. O dziwo podczas rozmowy z Panem, padło polecenie “użyj lin”. Szczerze zbierałam się do wstania do szuflady z owymi linami całe pół godziny. Nie ufałam sobie, żeby się związać. Ba! Pan sugerował, żebym powisiała trochę. Mętlik w głowie powodował, że nie miałam pojęcia jak się związać.

W końcu po godzinie wstałam i starając się być jak najbardziej skupioną udało mi się stworzyć idealny koszyczek na biodrach, który zaczepiłam o kolejną linę przerzuconą przez drążek. Nie wiem co takiego jest w tym podwieszaniu, ale wystarczyło 5 min, a mi było dobrze. Po prostu dobrze. Wisiałam tym razem całkowicie. Nisko nad ziemią. Nie miałam najmniejszej ochoty rozplątywać się z tych więzów. Zamknęłam oczy i wisiałam.

 


 

 

Photo by David Clode on Unsplash

Komentarze