Pasta do zębów

 

Nigdy nie sądziłam, że tyle przedmiotów, które używamy do zwykłych, codziennych czynności może być użyta w klimacie. I nie mówię tu tylko o przyrządach do lania, bo moje zapoznanie się z jakże ciekawym uczuciem po razach drewnianą deską nie wytworzyło u mnie miłości do niej. Jedyne co muszę przyznać, to do gotowania nadaje się perfekcyjnie 😛

Jednakże ostatnio miałam możliwość poczucia czegoś zupełnie innego. Niestety uznano, że moje zachowanie wymaga zdyscyplinowania. Ku mojemu zdziwieniu padło polecenie przyniesienia pasty do zębów. Jakoś tak do końca nie ufałam temu rozkazowi, bo taka mała niewinna rzecz mogła okazać się zdradziecka. No i tak też się okazało.

Miałam posmarować łechtaczkę pastą. Szczerze nabrałam jej mało, nie chcąc poczuć tego co miało nadejść. Nie byłam też do końca przekonana jakie to może być uczucie. Pan kazał ostatecznie nałożyć trochę więcej. I się zaczęło. Niby zimno, niby ciepło, niby pieczenie(?) Trudno opisać to jednym wyrażeniem, ale chciałam to zmywać od razu. Nie było mi oczywiście to dane. Padło kolejne polecenie. “Dotykaj się!”

Szczerze przy tym dziwnie chłodnym/palącym uczuciu każdy dotyk sprawiał ból. Pan wiedział o tym, że najchętniej bym tego bólu nie chciała sobie dokładać. Dlatego od razu zaczął kontrolować moją “technikę” dotykania się. Kazał to robić szybciej, całą dłonią, a ja się wiłam i próbowałam jedynie utrzymywać pozycję.

W końcu  po tych mękach mogłam to zmyć - co również bolało. Łechtaczka była strasznie uwrażliwiona i nawet lekki strumień wody powodował ból. Jedno jest pewne… jak słyszę o użyciu pasty na mnie to mam ochotę się chować :PP

 


 Photo by Artem Labunsky on Unsplash

Komentarze