Dojrzewająca uległość


Klimat to nie tylko zabawy ze spankingiem, kneblem w pyszczku, ściekającym woskiem na piersiach i klamerkach na cipce. No chyba, że bawisz się okazyjnie, żeby podkręcić temperaturę w sypialni. Ale dla mnie klimat to coś więcej. 

Uległość mnie jakoś zawsze pociągała. Nadal nie wiem co jest w niej takiego kuszącego, w końcu jestem zależna od drugiej osoby. Nie mam pewnych praw, muszę uzyskiwać zgodę na wiele rzeczy. Uległość to też ból i umiejętność przyjmowania go. 

Ostatnie dni przyniosły sporo rozmyśleń na temat właśnie rozumienia i przyjmowania bólu. Obecnie zdarza się, że ten ból przyjmuję nie tylko od Pana. I to właśnie te sytuacje są dość trudne do zaakceptowania. Ten ból jest inny, wymaga większej uległości, ponieważ wciąż służę Panu mimo wykonywania poleceń kogoś innego. 

Doszłam do wniosku, że wymaga to ode mnie wejścia głębiej w rolę niewolnicy. Zaakceptowanie tego stanu w tych sytuacjach wydaje się kluczowe. Jednak ta piękna teoria, którą Pan pochwalił jest dość ciężka do wdrożenia. W praktyce znów przy takiej służbie pojawia się myśl "boli, nie dam rady, chciałabym, ale to trudne". Można powiedzieć, że powinnam po prostu nie myśleć i nie analizować tego w tych kategoriach. Jednak uważam, że uległa czy niewolnica to nie maszyny. Nie mogę sobie wyobrazić takich momentów automatycznego, niewzruszonego wykonywania poleceń, mimo że to pokazuje w jakimś stopniu uległość. 

Moja uległość jest inna. Owszem mam tendencje do analizowania - o tym akurat kiedy indziej - i nie uważam, żeby to była wada. Jednak mimo myślenia na ten temat po usłyszeniu polecenia, muszę zdecydowanie popracować nad akceptacją "swojego losu". Tak, jestem uległą, jestem suką. Tak, służę Panu, Tak, jestem wolna i niewolna jednocześnie. Tak, służenie to też ból, czy to w zabawie czy to za karę z ręki Pana. Tak, ból z ręki kogoś innego będzie trudny, ale moim zadaniem jest się w takich chwilach poddać i dać prowadzić.  Wydaje się to proste. 





Komentarze