Ból
W skrócie BDSM ostatnia literka oznacza masochizm. A on z kolei oznacza czerpanie przyjemności z doświadczenia cierpień fizycznych lub psychicznych. Jakoś ta definicja brzmi tak dla mnie odrobinę odpychająco i może nawet przerażająco.
Gdyby ktoś kiedyś zapytał mnie czy lubię ból od razu odpowiedziałabym, że nie. Dodatkowo pomyślałabym o tym, jak można go lubić. Jednak teraz patrząc na to wszystko odpowiedz byłaby inna, ale też nie jednoznaczna. Ból jako sam w sobie jest tylko bólem i wciąż go nie lubię. Natomiast ból pod względem całej otoczki związanej z klimatem to już dla mnie coś innego.
Tak więc w jakimś stopniu mogę powiedzieć, że jestem masochistka. Nie taką na 100% jednak - przynajmniej jest to takie moje odczucie. Lubie ból związany z klimatem. Lubię kiedy mam klamerki na sutkach, które powodują go już po paru minutach od założenia. Lubie gdy boli jak je się ściąga. Lubie... hmm dużo rzeczy :P Czasami zdarza się, że chce go poczuć i wtedy proszę Pana o różne rzeczy. Pan oczywiście nie zawsze się zgadza na wszystko. Są też takie dni, w których tak jakby staram się nie pokazywać Panu, że suczka tak bardzo coś chce. I oczywiście są też inne dni, które nie chce wiązać z takimi odczuciami.
W każdym bądź razie kiedyś przeczytałam, że karanie w takim przypadku jest dla Dominujących pewnym wyzwaniem. Bo skoro uległa czerpie przyjemność z bólu jaki otrzymuje to kara, która jest bolesna nie spełnia swojej roli. Jednak mam wrażenie, że w mnie jest z tym trochę inaczej. - oczywiście mogę się w tym mylić. Wydaje mi się, że większym wyznacznikiem w kwestii kar jest nastawienie. Jeśli wiem, że mam dostać karę to mimo, że lubię klamerki i inne rzeczy to patrzę na nie pod innym kątem. W takich momentach nie są one czymś z czym chce mieć do czynienia. Można powiedzieć, że tak jakby wtedy ten ból do przyjemnych nie należy, bo wiem, że Pan jest zły, że coś źle zrobiłam i po prostu ponoszę w tym danym momencie tego konsekwencje.
Pomimo tego wszystkiego każdy ból, który wiąże się z klimatem, nawet ten który jest powodowany przez rzeczy używane po raz enty jest trudny miejscami do zaakceptowania. I mimo, że jest on przyjemny to dokładanie kolejnych jego małych cegiełek jest wyzwaniem. Każda z nich niesie za sobą jakiś większy bagaż, z którym muszę się zmierzyć. Przy tym praktyka mam wrażenie nic nie daje. Każda sytuacja jest inna i przyjdzie dzień, że wystarczą dwie klamerki, a ja będę Pana błagać o litość. Wtedy najprostszą rzeczą jaka "daje siłę" jest Pan. :)
Komentarze
Prześlij komentarz