Wycieczka rowerowa

 

 Szczerze nie sądziłam, że zabawy związane z public tak mi się spodobają. Myślę, że w tym temacie nastąpiło już jakieś spore przesunięcie granicy. I chyba można powiedzieć, że ja po prostu lubię się rozbierać 😂

Ale po kolei... Lato w pełni... więc postanowiłam wykorzystać ten czas jak najlepiej ( na samym początku, akurat nie myśląc o klimacie ). W końcu ogarnęłam wymianę dętki w rowerze, co generalnie powinnam zrobić gdzieś na początku czerwca. I ruszyłam. Musze przyznać, że już trochę kilometrów na liczniku się nazbierało... ale dziś nie będę pisała o tym, ile jest, a ile planuje przejechać... no chyba, że zrobimy tu jakąś petycje dotyczącą jakości dróg... o ile doznania związane z zadawaniem "bólu" na cipkę są fajne... to jednak używanie do tego siodełka do roweru dzięki dziurom na drodze już nie :P 

Wracając do tematu... wybrałam się na zwiedzanie mojego miasta. Wstyd się przyznać, ale 6 lat minęło od wyprowadzki z domu rodzinnego,  a ja nie ogarniam połowy miasta... nie mówię o nazwach ulic.... ale nie ma co ukrywać, niektóre rejony, jeszcze nie zostały przeze mnie odkryte. W piątek więc postanowiłam, że pojadę w jedną z dzielnic i ją sobie "zwiedzę". W tamtym momencie nic nie planowałam. Zabrałam wodę, pompkę do roweru ( na wszelki wypadek ) i oczywiście telefon. Przejechałam 9 km i dojechałam do autostrady. Wiedziałam jedynie, że gdzieś w pobliżu będzie rzeka. I wtedy pojawiła się myśl. "A może zrobić tak Panu niespodziankę?"

Jednak w drodze nad tą rzekę, znalazłam nieco lepsze miejsce ( w sumie nie byłam pewna, czy nad rzeką w ogóle będzie jakiekolwiek miejsce w miarę ogarnięte, żeby chociaż posiedzieć ). 

Zatrzymałam się przy polu... pustki w około totalne.. jedynie w oddali widać było mały domek. No dobra, aż takie niezupełne te pustki były - za mną była autostrada. I teraz w tym miejscu przesyłam szczególne pozdrowienia dla wszystkich podróżujących autokarami w tamtym czasie, bo być może ktoś widział i przecierał oczy 😂

Postanowiłam się rozebrać. Miałam na sobie stanik, spodenki i koszulkę... pomyślałam... "raz się żyje". Po dwóch sekundach stałam z opuszczonymi spodenkami, bez bluzki. Parę minut minęło zanim ubrałam się z powrotem. Słońce trochę przygrzewało... jedyny minus - muszyska i inne małe stworzenia żyjące sobie w trawie... 😆 następnym razem zainwestuję, w jakiś spray odstraszający. 

Myślę, że to wcale nie koniec zabaw w naturze.... bo chyba najbardziej podoba mi się nagość w takich miejscach. Niebawem wrócę na to pole... i może tym razem nie będę tylko stać.... w końcu suczki poruszają się na czterech..🤔

Psst... przyznaje się bez bicia, że wczorajszy spacer po południu przyniósł nieoczekiwaną próbę oswajania się z nagością w parku...



Komentarze