Powrót piss play


 Nie sądziłam szczerze mówiąc, że ten temat jeszcze powróci na łamach tego tego miejsca. Jednak po wczorajszej zabawie postanowiłam, że napiszę o tym. 

Co się wczoraj działo? Właściwie mała zabawa zaczęła się już rano. Pan postanowił, że to idealny dzień na kontrolowanie toalety swojej suni. Wtedy jeszcze lampeczka mi się nie zaświeciła. "Pij dużo wody suczko!" Cudowny rozkaz biorąc pod uwagę, że ja tej wody potrafię naprawdę wypić bardzo mało w ciągu dnia. Na czym polegała ta kontrola? Musiałam siusiać do miseczki. Dodatkowo byłam cały dzień nago i od połowy dnia poruszałam się na czworakach. W końcu tak suczki się poruszają. 

Pierwszy, drugi, trzeci raz. Po czwartym siusianiu zaczęłam się zastanawiać jaki jest tego cel. Oprócz oczywiście tego, że skoro Pan tak rozkazał to oczywiście wypełnienie tego polecania go zadowoli. Ale gdzie jest haczyk? W głowie pojawiło mi się parę pytań. Odpowiedzi mogłam sobie jedynie zgadywać. Co Pan będzie chciał zrobić z zawartością. Czy będę miała za zadanie to wylać na siebie? Czy może Pan każe robić to samo na następny dzień? Czy jeśli już będę musiała to wylać na siebie to będzie to oznaczało zmoczenie się od stóp do głów? Czy może stanie się to, o czym kiedyś z Panem rozmawialiśmy, czyli spróbowanie go.

Dodatkowo moje ciało zaczęło reagować na tą sytuację. Chodziłam jak suczka po domu nie mogąc się doczekać wieczora. Najbardziej mi w tamtym momencie doskwierał chyba brak pozwolenia na dotykanie się. 

W końcu wieczorem ubrana już dla Pana grzecznie czekałam. Pytałam od tego momentu o każde pójście do "toalety". Szklanka z wodą na stole ciągle się zapełniała. W końcu przy moim kolejnym pytaniu o pójście siusiu, padło polecenie "weź nową szklankę". Wiedziałam tylko jedno... to, że padło takie zdanie nie oznacza jeszcze nic. Zaczęłam się wstydzić. Nie ma co ukrywać, ale zbliżające się zadanie wprawiało mnie w bardzo mieszane uczucia. Tak różnorodne, że z jednej strony chciałam powiedzieć nie, z drugiej podniecał mnie fakt, że Mój Pan ma taką władzę nade mną, z trzeciej, że moja uległość jest w tym momencie pogłębiana, z czwartej, że nie mam się przecież czego bać, bo Pan o sunie dba. Nie byłam też do końca pewna jak bardzo chcę tą granice przesunąć. 

Zabawa w piss play była tematem wielu rozmów. Wielu rozważań. Dzieliliśmy się z Panem pomysłami. Jednak jakoś chyba nie dochodziło do mnie, że w końcu to się kiedyś stanie. No i w końcu po wielu, wielu miesiącach jesteśmy tu. Ja siedząca grzecznie z dwoma już szklankami - jedna z wodą, drugą do połowy wypełnioną siusiami. Pan oczywiście cały czas pilnował, żebym się nawadniała - przez co dzisiaj mam serdecznie dosyć picia wody (dzięki Panie! :D ) 

Pierwsze polecenie sprawiło, że mój wstyd poszedł ostro w górę. W głowie kłębiło się mnóstwo myśli czy dam radę, czy poprosić Pana, że sunia nie wie czy chce... (  mimo, że gdzieś głęboko chciałam). Nie potrafiłam jakby na samym początku się stuprocentowo skupić na służeniu w ten właśnie nietypowy sposób. Pan kazał po chwili wylać zawartość szklanki. 

Przy kolejnym siusianiu szklaneczka znów się napełniła. Tym razem już wiedziałam, że posuniemy się dalej. O dziwo poczułam, że to jest ten moment i jak będę to przedłużać w nieskończoność to nie uda się. Usiadłam ponownie do stołu czując się całkowicie zależna, całkowicie skupiona na swoim hmm "celu". Jednocześnie czułam się zawstydzona i podniecona. Pan jeszcze nie wydał tego polecenia, a ja wzięłam szklankę i zrobiłam niewielki łyk. 

Ostatecznie po wielu zmaganiach szklanka na koniec zrobiła się pusta.. Ja byłam zawstydzoną, "upokorzoną" i jednocześnie trochę nakręconą sunią. Mimo wszystko jakoś taką szczęśliwą sunią :)

Komentarze

  1. Oj....miałam podobne odczucia, kieliszek do wina napełniony prawie po brzegi, wstyd, zażenowanie, ale wykonanie zadania sprawiło, że poczułam się dobrze, bo to dla Pana, dla mojego Pana....
    To co mnie zmartwiło to w pierwszym momencie odruch wymiotny, ale powstrzymany...i jaka ulga gdy Pan zaakceptował to co wykonałam mimo mankamentów, mimo teg, że awe sama była pełna obaw....Pan potrafi jednym słowem rozwiać w niewolnicy obawy i strach...oby chciał nadal się nią zajmować...
    Tylko tego ona pragnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opróżnienie tej szklanki łatwe nie było. Odruch wymiotny też był. Ale właśnie chyba najpiękniejsze jest to, co napisałaś - Pan potrafi jednym słowem sprawić, że niewolnica ulega całkowicie i czuje, że nie ma się czego obawiać :)

      Usuń

Prześlij komentarz