Duma z bycia uległą
Ostatnie dni były trochę chaotyczne mimo, że starałam się wdrożyć w jakąś rutynę dnia codziennego. Pan pozwolił mi na obroże na cały dzień. Cieszyłam się jak dziecko, bo po odzyskaniu jej, stała się dla mnie jeszcze bardziej ważna. Dzień ułożył się tak, że czekała mnie mała wyprawa do sklepu. Oczywiście z obrożą. Jednak w tamtym momencie nie wyobrażałam sobie wyjść z domu bez czegoś co by ją przykryło choć trochę. Rozmyślałam o tym, że ją mam na szyi i Pan kazał jej nie zdejmować. Padło wiec na apaszkę. W sklepie jednak trochę się ośmieliłam i ułożyłam całość tak, żeby było ją widać więcej niż trochę. Widziałam, że inni się patrzą i muszę przyznać, że wstydziłam się wtedy bardzo.
W domu znowu mnie wzięło na rozmyślanie na temat całej sytuacji. Zaczęłam się zastanawiać czemu się jej wstydzę. Czemu się nie cieszę z tego, że mam ją na zewnątrz. Że przecież to tylko obroża i nie musi oznaczać dla innych klimatu.
Kolejny dzień okazał się strasznie spontaniczny. Znowu miałam pozwolenie na obroże (trochę się tym dziwiłam, bo zaspałam ze ściągnięciem jej z szyi). Po paru godzinach ogarniania spraw, postanowiłam pojechać do Castoramy i po powrocie pomalować w końcu sypialnie. Nie myślałam wtedy o tym, że obroża z dzwoneczkiem cały czas jest na mnie. Można powiedzieć, że zauważyłam ją dopiero na miejscu, gdy wybierałam farbę. Obleciał mnie wstyd, zwłaszcza pod wpływem tego, że inni mnie w niej widzieli. Pierwsze co pomyślałam to "jak ja mogłam tak wyjść, nie ukrywając jej". Ale tym razem dodatkowo pojawiło się we mnie trochę nie znane dotąd uczucie dumy z tego, że jestem uległą i mam tą obroże na sobie. Zwłaszcza, że mam ją gdzieś indziej niż tylko w domu, podczas zabaw czy podczas snu. To było kompletnie coś innego. Musze przyznać, że to uczucie było dziwne. Bo wciąż był ten wstyd, miałam wrażenie, że robię się czerwona jak burak, gdy ktoś się spojrzał i centralnie patrzył się na obroże (no dobra, albo na dzwoneczek, bo może ten ktoś był jakimś fanem dzwoneczków?! :D ), a jednak z drugiej strony była ta duma i podniesiona głowa z samego faktu, że nalezę do Pana i to jest oznaka jego władzy.
Po powrocie ruszałam w wir malowania i chyba dopiero wieczorem, kiedy już padałam na twarz i próbowałam nie jęczeć, że wszystko mnie boli :D, dotarło do mnie co się właściwie wydarzyło. Może teoretycznie to nie było nic wielkiego, jednak dla mnie stanowiło to jakiś spory krok na przód.
Więc hmm... chyba już tak oficjalnie muszę to napisać ... jestem dumną sunią Mojego Pana 😂😇
Komentarze
Prześlij komentarz