Wakacje

 Próbując się nie obijać...

 Mija powoli już drugi tydzień moich wakacji i w końcu postanowiłam włączyć laptopa i zebrać myśli odnośnie ostatnich dni. 

Studia są za mną i mimo tego, że nadal czekam na dyplom to nie dociera do mnie fakt, że ten rozdział jest już zamknięty. Przez to wszystko mam wrażenie, że nie mogę pojąć faktu moich wakacji, które nie są choćby minimalnym stopniu wypełnione nauką i powtórkami. Jest to dziwne uczucie. Pan powtarza prawie codziennie "Masz wakacje!"

Jestem u rodziców co powoduje, że część zarąbistych, klimatycznych czynności jest tak jakby w zawieszeniu. Chyba najbardziej to brakuje mi obroży wieczorem. Pan dodatkowo "poluzował smycz"... i to sporo. Jest to dla mnie jakaś informacja, że Pan widzi hmm postępy i daje spory kredyt zaufania. Poza tym... no właśnie "Masz wakacje". Ciągle ta fraza do mnie wraca właśnie ze strony Pana tak jakby "usprawiedliwiając" fakt poluzowania zasad (nie to, że Pan musi się tym usprawiedliwiać! :PP )

W każdym bądź razie ostatni tydzień miałam w głowie pewne wyrzuty sumienia dotyczące większej ilości swobody. Wiedziałam, że  przesadziłam z pewnymi rzeczami stawiając sobie standardy jakie mam w domu na co dzień, jednocześnie nie dopuszczając do siebie myśli, że przecież mam do nich teraz prawo. I mogę trochę poszaleć. Chyba dopiero dzisiaj ta wiadomość W KOŃCU! do mnie dotarła. 

Tak czy siak odpoczywam... lenie się... i jednocześnie próbuje się nie obijać za dużo, bo tak nie potrafię na dłuższą metę. 

Za to wieczorem czekam i mam wrażenie, że mam większą chęć hmm służenia...:P Jest to trochę zawstydzające... bo służyć chce zawsze... jednak teraz? Chyba brak obroży przeze mnie przemawia.W każdym bądź razie ostatnie wieczory wymagały ode mnie przede wszystkim skupienia. Pan kazał mi klęczeć w kącie krótko po moim przyjeździe. Na początku myślałam, że to ma cel dyscyplinujący mnie lub przypominający mi moje miejsce. Jednak nie to było powodem. Pan po prostu chciał. Miałam klęczeć w rozkroku z rękami za głową i utrzymywać tyłek niżej nie dotykając pięt. Musze przyznać, że pierwsze dwa dni było mi ciężko się skupić na zadaniu. Myślałam o tym, że mi niewygodnie... że ciężko jest tą pozycje utrzymać po upływie określonego czasu. Pierwsze dwa razy były 5 minutową męką gdzie w głowie skakały tylko myśli dotyczące tego "kiedy koniec". Przez ten brak skupienia do tych 5 minut nawet nie doszło. Kończyłam wcześniej przez co Pan nie był zadowolony. Wtedy też nie sądziłam, że takie klęczenie stanie się pewnym wieczornym rytuałem. 

Kolejny wieczór przyniósł kolejne 5 minuty w tej samej pozycji. Najpierw pomyślałam, że pewnie znowu nie dam rady, bo się skupie na niewygodzie. Jednak gdy już klęknęłam zaczęłam liczyć 60-tki. I tak w kółko. Aż dobrnęłam do 5 min. Byłam z siebie dumna mimo trywialności tego zadania. Następny wieczór... 6,5 minuty. Kolejne liczenie w głowie po to, aby skupić się na czymś innym niż na ty, że moje uda się trzęsą trochę, a kolana błagają o poduszkę. 

Następny dzień był pełen gonitwy myśli przez co miałam ochotę błagać Pana o cokolwiek... byłam skłonna poprosić go o linijki (co było naprawdę szalonym pomysłem po ostatnich zmaganiach). Po południu w końcu nie wytrzymałam i z uwagi na rytuał klęczenia i trzymanie tej niewygodnej pozycji poprosiłam o 30 min w kącie wieczorem. Pan się zgodził. A ja klęcząc już około 20 min krzyczałam na siebie w duchu jakie ja mam to piękne pomysły, których lepiej nie uzewnętrzniać czasami. 😇😅 To było bardzo ciężkie pół godziny i dziękowałam sobie tylko i wyłącznie tym, że liczenie 60-siątek pomaga mi się skupić. Inaczej stawałabym po 10 minutach zarzekając się, że minęło 30. 



Komentarze

  1. Hej, może napiszesz poradnik jak znaleźć uległą i czego takowa wymaga w relacji? Był by dobry materiał do odsyłania niektórych osób :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, dziękuję za komentarz. Myślę, że napisanie takiego poradnika jest ciekawym pomysłem. Pytanie tylko czy masz na myśli poradnik jak znaleźć uległą do relacji wirtualnej czy uległą ogólnie? :)

      Usuń

Prześlij komentarz