Przerwa Świąteczna


Przerwy zawsze są dobre. Zazwyczaj się ich wyczekuje wręcz, zwłaszcza świąt.  Jednak ta tegoroczna przerwa jest dla mnie trochę inna od tych od tych dotychczasowych. Dlaczego? Bo teraz mam Pana. Bo w pewnym sensie do kogoś należę. I ten fakt dużo zmienia. Bo jak się w to wejdzie, to nie chce się wyjść...

Musze przyznać, że na tegorocznej przerwy wyczekiwałam chyba trochę mniej w pewnym sensie. Oczywiście stęskniłam się za rodzinką i tą magią świąt, ale jednak wiedziałam, że nie będzie ona taka sama. Będzie zdecydowanie inna. Że będzie może trochę bardziej skomplikowana pod względem zmian jakie zaszły 2 miesiące temu. Z drugiej strony zdawałam sobie sprawę z tego, że ta inność będzie w pewnym sensie bardzo podniecająca. Bo przecież trzeba będzie uważać, żeby przypadkiem nikt "niepowołany" się nie dowiedział. Że przy wykonywaniu ewentualnych zadań czy rozkazów będzie dodatkowy dreszczyk emocji, a może raczej palpitacja serca.


Przez ostatnie tygodnie codzienne, trywialne czynności zyskały miano pewnego rodzaju "protokołu". Codziennie rano po obudzeniu się pisałam Panu "dzień dobry" i później wysyłałam zdjęcia w bieliźnie, którą Pan wcześniej wybrał i zdjęcie jak już się ubrałam. Teraz nie zawsze mogę to zrobić, ale jak tylko mam okazję to staram się to wypełnić. Mimo, że nie jest to jakaś wielka rzecz, to jednak brak jej rano jest trochę odczuwalny.


Trochę się obawiałam jak to będzie wyglądać. Chociaż "obawiałam się" to chyba za duże słowo. Mimo wszystko szczerze myślałam, że kontakt z Panem będzie na tyle ograniczony, że nie będziemy czasu porozmawiać wieczorem. Ostatecznie, ku mojej uciesze tak nie jest.


Przed wyjazdem ustaliliśmy zasady, cześć moich dotychczasowych zasad trochę zmodyfikowaliśmy, ze względu na warunki, które nie będą w pełni pozwalały na wykonywanie zadań. Pan wybrał mi bieliznę na cały wyjazd i wieczorem pisze co mam założyć na następny dzień. Dodatkowo ustalił mi "bedtime" - mam być w łózko przed 23:15. Chociaż w praktyce zazwyczaj już jestem w nim po 21. :)
Zamiast tatuażu, który pisałam zawsze codziennie rano, mam naszyjnik z kluczykiem. Ustaliliśmy, że mam go codziennie nosić. Po za tym mam codziennie zapisywać godziny danych czynności oraz ewentualne przewinienia. (już zarobiłam 2, a na ich rozliczenie muszę czekać do stycznia ). Pan kazał też mi zabrać ze sobą jedną klamerkę do bielizny.

Mija 3 dzień odkąd przyjechałam i w pewnym sensie w tym całym zgiełku przygotowań świątecznych, wielkiego sprzątania, gotowania, jakoś wyczekuje zawsze tych godzin wieczornych. Nie tylko z faktu na to, że po całym dniu jestem padnięta i marzę tylko o łóżku, ale chyba przede wszystkim dlatego, bo wtedy mogę porozmawiać z Panem i może - jeśli Pan akurat sobie tego życzy - wykonać jakie zadanie.

Mimo, że to praktycznie pewny początek przerwy świątecznej to brakuje wielu takich aspektów pewnej "kontroli" która wcześniej miała miejsce praktycznie codziennie. Jednak nie samym klimatem człowiek żyje, i podczas takich przerw jest też czas na pewne rozważania. Dzisiaj po południu doszła do mnie jedna rzecz, na którą nie zwróciłam uwagi nawet gdy zaczęliśmy relacje. Jest ona związana bardziej z sylwestrem i z hmm spełnianiem życzeń? Z pomyśleniem życzenia o północy? .....  Ale o niej dowie się tylko Mój Pan :P




Komentarze