Safeword

 

Jednym z pojęć, które można znaleźć w klimatycznym słowniku to safeword, czyli słowo bezpieczeństwa.

Z reguły wybiera się je na początku relacji czy po prostu czysto mówiąc sesji (jeśli bawimy się jednorazowo czy raz na jakiś czas). Dużo par je ustala i używa. Powinno być proste do zapamiętania i wymówienia. Nie powinno być też to, słowo, które non stop będziemy używać w czasie sesji. Nie ma się co oszukiwać, ale czasami podczas różnych praktyk uległa zacznie mówić czy prosić używając wyrażeń “Panie stop, proszę już nie… itd.” Słowo musi być inne, tak, aby można było łatwo go użyć.

Chciałabym jednak zatrzymać się na pokazaniu safewordu nie ze strony czysto słownikowej, ale bardziej ze strony uległej.

Safewordu nigdy nie ustalaliśmy dla siebie. Dopiero, gdy postanowiliśmy sporadycznie, raz na jakiś czas wpuścić jedną osobę Dominującą do naszego klimatu, pojawiła się myśl o słowie bezpieczeństwa. Dlaczego? Bo zawsze mam możliwość odmowy. Ale nie na zasadzie “nie, bo nie!” Z Panem dużo rozmawiamy, czy to o praktykach, które się odbyły, czy to o przyszłych możliwych zmaganiach poszerzających granice uległości. Jednak praktyki są różne, klimat jest długi i szeroki. Czasami w trakcie wykonywania jakiś poleceń pojawia się blokada, którą nawet nie wiem, że mam w sobie. Tak było kiedyś przy zabawie z woskiem. Pierwszy raz gdy zapaliłam świeczkę, pomyślałam że to nic takiego. Gdy miałam ją sama przechylić pojawiła się myśl i lekki strach. Bałam się uczucia. W trakcie sesji są właśnie takie momenty gdzie zamysł jaki Pan ma, staje się nagle dostosowany pod bieżącą sytuacje fizyczno-emocjonalną uległej.

Są też momenty kiedy sama widzę, że pewnych rzeczy nie przeskoczę, że to za dużo na już. I staram się to zawsze komunikować Panu z uzasadnieniem, w sposób spokojny, tak żeby wiedział jakie mam odczucia względem tej rzeczy, co czuje, że mnie blokuje, co musimy przeskoczyć, jaką granicę przesunąć, na ile możemy sobie pozwolić, żeby rozłożyć tą rzecz (polecenie) na części. I to jest piękne w tym klimacie.

Jednak co z tym safewordem? Mimo, moich różnych przygód klimatycznych, gdzie po wielu rozmowach Pan postanowił się mną podzielić, a ja służąc Mu, wykonywałam polecenia innej osoby, nie użyłam mojego słowa bezpieczeństwa. Przede wszystkim akceptacja istnienia tego słowa była troszkę dla mnie drogą. Ten rozwój, o którym pisałam na koniec zeszłego roku, przyczynił się do tego, że moje granice stały się dla mnie bardziej ważne niż zwykle. To też nie oznacza, że istotność tych granic spowodowała hermetyczne zamkniecie się mnie przed ich poszerzaniem. Wręcz przeciwnie.

Kiedy rozmawialiśmy z Panem o safewordzie, pomyślałam “okej, to w sumie nie zły pomysł…”. Jednak gdzieś z tyłu głowy miałam myśl “nie chce go użyć kiedykolwiek”.

Zawsze chce Pana zadowolić. Jak pada polecenie, to staram się je, jak najlepiej wykonać. Moje granice są przesuwane na różne sposoby, czasami próbujemy na prawdę różne rzeczy. Dzielenie się Pana sunią również ma swoje wyzwania i wtedy służenie ma jeszcze większe znaczenie niż zazwyczaj. Bo chce się pokazać, jako przykładna, grzeczna i wychowana uległa. Nigdy w takich sytuacjach nie chce zawieźć Pana.

Ta chęć zaimponowania nie tyle drugiej osobie Dominującej jak i Panu podnosi troszkę poprzeczkę. Skłania to do tego, że safeword staje się nie tyle hasłem bezpieczeństwa co słowem “zakazanym” w rozumieniu uległej. Bo jeśli użyje, to nie pokaże tego, że jestem silną uległą, która potrafi dużo znieść. Ta myśl towarzyszyła mi długo i dużo o niej myślałam. Mimo bezwzględnej niedorzeczności tego rozumowania, jednak cień tych myśli cały czas gdzieś był z tyłu mojej głowy.

Potem nadszedł ten czas, kiedy zdałam sobie sprawę, że po coś ktoś wymyślił koncept hasła bezpieczeństwa. Skoro ma on zapewnić bezpieczeństwo to nie można go interpretować w inny sposób. To słowo ma zasygnalizować również stronie Dominującej, że coś jest nie tak, że może trzeba przerwać daną zabawę. Użycie go nie powinno być związane ze wstydem, obwinianiem za wypowiedzenie tudzież karaniem uległej, bo przecież mogła wytrzymać.

Photo by Clarissa Watson on Unsplash 
 

Komentarze