Wychodzenie ze stref komfortu

 

Wczorajsza rozmowa z Panem wciąż siedzi mi w głowie....

- "Nie jest tak, że bycie sunią to Twoja strefa komfortu?" 

Muszę przyznać, że kompletnie to pytanie mnie zaskoczyło. Nigdy nie zastanawiałam się na tym pod takim kątem. Pan przez bardzo już długi czas nazywa mnie sunią -  z małymi przerwami oczywiście. Strasznie lubię to określenie i nie potrafiłabym chyba nie słyszeć tego z ust Pana. Jednak to chyba prawda. To moja strefa komfortu. Sunia ma dużo przywilejów... ma naprawdę dużo swobody. Pan, gdy nazywa mnie sunią pozwala z reguły na więcej.. przymyka oko na pewne sprawy. Bycie sunią to taka hmm bezpieczna bańka. 

Jednak od wczorajszej rozmowy zastanawiam się, czy zawsze chce być nazywana sunią. 

Pan czasami zadaje mi pytanie - "Kim jesteś?". Muszę przyznać, że lubię je, bo zawsze pokazuje mi, że należę do Pana (nie, że o tym nie pamiętam... co to, to nie :P ).

Padło wczoraj pytanie czy czuję się sunią czy suką? Myślę, że jednoznacznie nie dam rady odpowiedzieć. Ale wiem jedno... jako własność Mojego Pana przyjmuje różne role... i ... dzisiaj... jestem suką. 

Uległą Suką.

 



Komentarze

  1. Ja dla odmiany bardzo nie lubię tego określenia - suka :). Chociaż oczywiście zdarza się, że Pan mnie tak nazywa. Ale o wiele bardziej podobają mi się inne określenia :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj długo mi zajęło "zaakceptowanie" tego określenia... :) Ale w jakimś stopniu je polubiłam. :)

      Usuń
    2. Mi na początku ciężko było zaakceptować oba. A jak już je polubiłam to wszystko się skończyło i pozostaje mi cieszyć się szczęściem innych.

      Usuń

Prześlij komentarz