Powrót do domu

 Zjadają mnie nerwy

W końcu wróciłam do domu. Nie było mnie w nim około 2 miesiące. Pan popuścił mi smycz solidnie. Odpoczęłam.

Jednak powrót był dzisiaj bardzo stresujący. Siedzę teraz przy laptopie próbując jakoś nad tym zdenerwowaniem pracować i trzymać wszystko w przysłowiowej kupie. Ale najchętniej leżałabym w łóżku ściskając obroże w dłoniach i hmm płacząc... 

Od około tygodnia "pracuje" na nią z powrotem. Jedyne co mam na szyi to kłódka. Pan mi jej nie zabrał. Problem w tym, że kłódka jest tylko substytutem... nie daje tego samego. Spędziłam dziś prawie godzinę na kolanach... wcześniej też starałam się wygospodarować czas na klęczenie. Nie będąc jeszcze w domu nie czułam aż tak bardzo stresu związanego z możliwą nadchodzącą karą... nie wiem czy ona nastąpi... ale jest to prawdopodobne. Dodatkowo fakt, że mam teraz obroże tak blisko siebie... a jednak tak bardzo daleko powoduje, że mam ochotę Pana błagać o łaskę. 

Jutro czeka mnie pierwsza niedziela offline od długich tygodni... mimo, że nie mam takiego rozkazu... to postanowiłam spędzić ją na kolanach.. na podłodze... Wiem, że będzie mi ciężko z tym, ale uważam, że tak powinnam zrobić. Siedziało mi to w głowie całą drogę do domu. 


 

Na dziś tyle, bo w głowie mętlik...


Źródło: https://www.flickr.com/photos/151808574@N02/39148956680


Komentarze